niedziela, 28 grudnia 2008

Z Nowym Rokiem nowym krokiem:)

Nie wiem jak Wy, ale ja co rok mam postanowienia. Czas zmian, nowych przedsięwzięć, planów... Różnie bywało z realizacją, ale ostatnio nawet to co sobie postanowię udaje się. W tym roku z tej okazji powstał taki oto notes z postanowieniami na cały przyszły rok:) Będzie wisiał mi przed oczami. Każda strona poświęcona będzie osobnemu postanowieniu.



Na pierwszym miejscu jest bryczka (czytaj: samochód). Nie bez powodu przecież robiłam prawko. Obok jest miejsce na zdjęcie. Zdjęcie pojawi się jednak dopiero wtedy gdy uda się dany pomysł spełnić. Będą tu wszystkie rzeczy, które chcę osiągnąć w 2009 roku. Możliwość wklejenia zdjęcia ma być dodatkową motywacją:) Wszak pusto tak bez zdjęć:) Jest też miejsce na opis - jak, kiedy, czy było trudno, dlaczego nie udało się??!:) tej ostatniej opcji nie przewiduję... optymistka...



Do końca roku zostało jeszcze trochę czasu aby pomyśleć co ja jeszcze bym chciała osiągnąć lub wycisnąć z siebie. Zostało mi jeszcze pustych kartek:)

Życzcie mi powodzenia!!!!


sobota, 27 grudnia 2008

W końcu jest:)

Czaiłam się, czaiłam już kilka miesięcy. Aż w końcu zamówiłam, zapłaciłam i przyszła!!! Moja piękna nowa gilotyna. 



Od razu wyciągnęłam wszystkie papiery jakie miałam. Zdobyłam się nawet na pocięcie moich pięknych papierów 30x30. Ileż mnie to nerwów kosztowało:) oj.... ale w końcu ile mogą leżeć... Bałam się je ruszać i ciachać ręcznie bo nigdy nic prosto jeszcze nie ucięłam.. ale teraz:)



Gilotyna jak na razie sprawuje się znakomicie. Tnie nawet tekturę modelarską!!! (juuupi!!!)

Od razu mam milion pomysłów co by tu zrobić, co by pociąć... chce się pracować... w końcu można zrobić coś w miarę prostego i nie ślęczeć z ołówkiem i linijką godzinami aby ostetcznie przekonać się, że i tak nic nie jest prosto obcięte...


sobota, 20 grudnia 2008

ten smak...

Oprócz herbaty uwielbiam... Martini:) Ostatnio kupiłam butelkę podczas zakupów w jednym z supermarketów. Wieczorem usiadłam z moja mamą i wypiłyśmy sobie po lampce - ech... co za smak... uwielbiam takie chwile...



Robi się świątecznie...

Choinka kupiona, prezenty prawie wszystkie są, trzeba je tylko teraz popakować:) Brakuje mi tylko sniegu za oknem. Dopóki nie miałam dziecka było mi to obojętne. Teraz śnieg by sie przydał - święta zyskują klimat, a dziecko ma frajdę... Gdzie te zimy, które były kiedyś...

Dla uspokojenia wewnętrznej weny wykroiłam na szybko z materiału formę choinki, zszyłam i oto jest! Zawiśnie na klamce okiennej lub na klamce od drzwi:)



środa, 17 grudnia 2008

Dzięki zdolnym dziewczynom powstaje kolejny wortal powięcony scrapbookingowi - tym bardziej fajna sprawa, że nasz, polski!!!!!

Image Hosted by ImageShack.us

Będzie można sie tam podszkolić, podpatrzeć jak to robią fachowcy, kupić niezbędne produkty i samemu zabrać się za tworzenie! Już się nie mogę doczekać!!!

Aukcja na Neli

Dotarly!!! Zapraszam do licytacji !!!

Aniol nr 1
Aniol nr 2
Aniol nr 3

sobota, 6 grudnia 2008

Mikołajki

Niebieski leżał i czekał na towarzystwo. Doczekał się w końcu:) Ostetecznie we trójkę pofrunęły do trzech miłych pań:)








Cała prawda...

I znowu zabawa - tym razem bardziej pracochłonna, bo obiektywne spojrzenie na siebie samego jest nie lada sztuką:) No, ale warto chociaż spróbować.

::::Brak weny::::
To co inni zwą lenistwem u mnie jest brakiem weny. Jak jest wena - nic nie sprawia mi najmniejszego problemu, jak jej nie ma to "przewróciło się, niech leży..." jak śpiewa wokalista "Elektrycznych gitar". Najlepsze jednak (a może najgorsze), że wena potrzebna mi jest do wszystkiego nawet do sprzątania... jak jej nie ma to można sobie wyobrazić:)

:::Słomiany zapał:::
O tak, to druga cecha, która bardzo trafnie mnie określa. Zaczyna się wielkim zapałem i często bardzo szybko kończy. Zaczęte sprawy leżą i czekają. Później się o nie potykam i kicham od nadmiatu kurzu, który wzosi się w powietrzu.
Aby uniknąć w swoim postępowaniu efektu "palenia słomy" stosuję pewne wybiegi. Najlepszym z nich jest motywacja pieniężna. Jeśli robienie czegoś kosztuje to słoma zaczyna zamieniać się w polano, które pali się równym płomieniem dopóki sprawa nie zostanie zakończona sukcesem.

:::Łakomstwo:::
Walczę z tym i walczę - jakoś bezskutecznie:) Łakome oczy wywołują we mnie szczególnie słodycze... Nie byłabym sobą oczywiście gdybym z tym nie starała się walczyć. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że pomaga chrom organiczny. Oczywiście nie powoduje on wyleczenia się z jedzenia słodyczy, ale po parotygodniowym zarzywaniu go czekolada w naszej szafie staje sie bezpieczna i może spać spokojnie bez obawy nocnego napadu:)

:::Bałaganiarstwo:::
U mnie bałagan robi się sam. Ciuchy same z szaf mi wychodzą, kładą się na fotelu, łóżku, krzesłach. Nieprzeczytane książki i czasopisma walają się po pokoju i innych miejscach mieszkania. W dodatku kurz najwidoczniej bardzo mnie lubi, bo siada na wszytkim i nie odstępuje mojego pokoju na krok.

:::Zbieractwo śmieci:::
Nie znoszę śmieciarstwa. Denerwują mnie porzucone na trawnikach papierki, butelki, pety... Brak śmietnika w pobliżu nie obliguje nas do wyrzucenia śmieci gdziekolwiek. Dlatego sama wszystkie papierki, chusteczki, notatki, wydruki z bankomatu, metki, ulotki i takie tam podobne rzeczy ładuję zawsze do torby albo kieszeni płaszcza czy kurtki. Wyrzucam to zawsze hurtowo po jakimś czasie gdy nowe cuda już się nie mieszczą albo w torbie nie mogę znaleźć nic innego jak tylko to.:)

:::Kompleks niewiedzy:::
Im dłużej żyję tym bardziej mam poczucie że "wiem, że nic nie wiem". Jest to strasznie dołujące - szczególnie, że czasu aby swoją wiedzę pogłębiać jest tak mało i ciągle go brakuje...

:::Bezinteresowność:::
Lubię być bezinteresowna. To taka mało popularna cecha w dzisiejszych czasach. Oczywiście nie zawsze tak jest, ale potrafię taka być. Lubię obdarowywać ludzi prezentami, a jeszcze większą frajdę sprawia mi patrzenie na radość innych. Miło jest zobaczyć uśmiech na twarzy kogoś innego.

I tym optymistycznym akcentem zakończę te zwierzenia, a do dalszej zabawy zaproszę: gulkę, zieloną, prowincjonalną nauczycielkę. Przyjmiecie zaproszenie?

niedziela, 30 listopada 2008

Anioły dobrego nastroju...

Powstały aby nieść uśmiech... Trzy z nich fruną na aukcję dla Neli. Chętnie zagoszczą w ciepłym domu, gdzie będą strzegły miłości, a przy okazji poprawiały nastrój domowników i ich gości...



wtorek, 25 listopada 2008

Kreative blogger ???


Dostałam wyróżnienie od Mumy :)))
Dziękuję Ci bardzo, ale chyba to trochę na wyrost nagroda:))) Z kreatywnością mam ostatnio tyle wspólnego co moje własne cztery kółka z prawdziwym wozem. :)))

No ale cóż... wyróżnienie oczywiście bardzo miłe...(mimo błędu w logo!!!), ale również stawiające w nieco kłopotliwej sytuacji:)) Bo niestety żeby poczuć się godnym jego przyznania należałoby wykazać sie jakąś kreatywnością... hmmm...:)))

No to hmmm... żeby nie było, że ja tak nic a nic... to pochwalę się pierniczkami:



Sama piekłam i sama dekorowałam... żeby nie było, ze kreatywna nie jestem... :)))

Swoją drogą wyszły niesamowicie dobre. Przed świętami zamierzam podjąć się wykonania jeszcze jedej partii - tak, coby do świąt przetrwały. Powyższy przepis pochodzi ze strony Wielkie żarcie

Polecam! Są wyśmienite!!!

Nowe wyzwanie...

Pod koniec października zakończyło się wyzwanie czytelnicze Miejskie czytanie. Przeczytałam z niego zaledwie dwie książki i do tego tylko jedną do tej pory zrecenzowałam:) Nie zniechęciło mnie to jednak i zamierzam wziąć udział w kolejnym wyzwaniu, które ruszyło 16 listopada 2008 r. Inicjatorką jest znowu Padma, której bardzo dziękuję za podjęcie się całej akcji. Nawet jak wszystkiego nie czytam w terminie to dzięki recenzjom wiem po co warto sięgnąć w przyszłości:)

Tytuł kolejnej zabawy czyteliczej to Podróże w czasie. Z epok tam wymienionych należy wybrać conajmniej cztery - każdą z innej epoki. Następnie po przeczytaniu, należy umieścić ich recenzje na blogu wyzwaniowym lub na własnym.

Na razie zamierzam poniuchać w mojej bibliotece jakie pozycje są dostępne, potem dokonam jakiegoś sensownego wybory lektur.


sobota, 22 listopada 2008

Własne cztery kółka

Oto moje pierwsze własne cztery kółka :) ...dostałam w prezencie :)



Teraz muszę jeszcze skombinować resztę :))))

wtorek, 18 listopada 2008

Kierowca bombowca zdaje egzamin:)

Dzisiaj miałam egzamin na prawo jazdy. Najpierw część teoretyczna. Poszło gładko. Bez błędów. 25 minut to naprawdę bardzo dużo czasu. Następnie zeszłam na dół do głównego holu aby poczekać na tą gorszą część - praktyczną. Nie zdążyłam się nawet rozejrzeć i usłyszałam swoje nazwisko i numerr samochodu do którego mam się udać! Szok w trampkach. Nie zdążyłam ani pomyśleć nad tym czego nie umiem, a co umiem itd. Pan zawiózł mnie na plac manewrowy. Pokazałam co trzeba pod maską, potem światła, potem przygotowałam się do jazdy.

Plac ok, bez problemów. Wyjeżdzamy na miasto. Do głowy mi nie przyszło, że za pierwszym podejściem do egzaminu wyjadę na miasto. Oczywiście lusterko lewe ustawione źle - nic nie widziałam przez nie, a nie wolno go już poprawić (paranoja!!!). Jeździmy i jeździmy. Pan ciagle mi zwraca uwagę, że źle włączam kierunkowskazy (za późno!!!), że nie potrafię ich używać, że źle zaparkowałam, że nie za bardzo udało mi się zawracanie z wykorzystaniem bramy, że jeżdzę niedynamicznie (!!!), że nie potrafię ocenić odległości, że to i tamto i ciągle coś nie tak. Jak już trzeci raz zwrócił mi uwagę o kierunkowskazach to już nie miałam złudzeń... Wróciliśmy do WORDu i przy parkowaniu pod budynkiem tak pierdyknęłam w krawężnik, że pan egzaminator prawie walnął głową w deskę rozdzielczą... od razu przeprosiłam, że nie chciałabym pozbawić pana życia na koniec tego wszystkiego. Stwierdził, że nie szkodzi, że jest przygotowany na takie ewentualności. Wyłączyłam silnik i pan zaczął mówić z czym sobie nie radzę, co trzeba poprawić i w ogóle mówił i mówił... Po 10 minutach monologu wyciagnął kartę i powiedział "Wynik pozytywny". Ja na to "Jaki?????" A pan na to już nieco zirytowany "Nie słyszała pani? Za chwilę może być negatywny jak pani chce". "Nie, nie, dziękuję bardzo" Wysiadłam z samochodu i zeszłam gościowi czym prędzej z oczu.... żeby się przypadkiem nie rozmyślił...

Czy ktoś coś z tego rozumie??? Ja niewiele...:)

wtorek, 11 listopada 2008

Długi weekend...

Długi weekend był bardzo udany. Przede wszystkim piękna pogoda. Zdecydowanie nie listopadowa. Po drugie udało mi się wyjść na pogaduchy z koleżanką. Udany wieczór dopełnił seans w kinie, a raczej dwa seanse. Do kina dotarłyśmy około godziny 19.00 Oczywiście o tej porze grali tylko same obecne hity, niestety wszystkie nie dla mojej psychiki. Coś co mogło podziałać antystresowo i odprężająco grali dopiero po 21szej. Nie wiem na czym polega ta polityka ale nie bardzo mi się to podoba. Stwierdziłyśmy, że skoro juz tu jesteśmy to pójdziemy w takim razie na osławione „Świadectwo”.



No więc: Po pierwsze nie sądziłam, że będzie to film dokumentalny. Pewnie dlatego, że nic wcześniej o tym filmie nie czytałam. No, ale skoro to relacja Stanisława Dziwisza no to raczej nie wiem jak mogłoby to wyglądać inaczej niż jak dokument.
Po drugie po obejrzeniu stwierdziłam, że wszystko co powiedziane zostało w filmie wiedziałam już wcześniej. Jednym słowem nic nowego film nie wnosi. Wystarczy obejrzeć film, który leciał w telewizji "Karol Wojtyła - człowiek, który został papieżem" oraz drugą część tej serii aby dowiedzieć się wszystkiego.
Spodziewałam się, że Stanisław Dziwisz opowie o naszym Wielkim Polaku coś z jego prywatnego życia - co lubił, czego nie lubił, jak mu się z nim współpracowało... no coś czego wcześniej nikt nigdzie nie powiedział ani nie napisał, coś co może wiedzieć tylko jego najbliższy współpracownik, którym niewątpliwie S. Dziwisz był. Niestety pod tym względem film mnie zawiódł.

Nie powiem, film wzrusza, bo mówi o ważnych dla nas, Polaków sprawach, już samo to, że ktoś był przy kimś blisko 40 lat i opowiada o cierpieniu, śmierci, pożegnaniu... Do tego wszystkiego piękna muzyka Vangelisa, która dopełnia całości.

Ogólnie zdecydowanie nie był to film na babskie wyjście mające na celu poprawienie humoru. Wyszłyśmy z kina w melancholijnych nastrojach, koleżanka z bólem głowy... Okrążyłyśmy kino, doszłyśmy do głównego wejścia. Była godzina 21sza. O 21:15 grali "Mamma mia" no więc stwierdziłyśmy, że tego nastroju nie można zostawić na takim etapie jak jest. Kupiłyśmy bilety na musical i weszłyśmy z powrotem do kina...:)



No i to było coś! Koleżanka z pracy na tym była i chwaliła i chwaliła. Ja byłam nastawiona bardzo na nie, ze względu, że nie pałam zamiłowaniem do Pierce'a Brosnan'a. Jakoś nigdy nie przypadł mi do gustu i pójście na ten film nie było moim największym marzeniem:) Ale Uwaga! Na ten film po prostu trzeba iść! I to nie ze względu na Agenta 007, ani może nawet na żadnego innego aktora grającego w tym filmie, ale ze względu na muzykę!!! Nie powiem Meryl Streep gra cudownie, śpiewa cudownie i wygląda nadal rewelacyjnie. Porusza się jak nastolatka. Jest gibka i taka młodzieńcza mimo swoich lat. Ale ta muzyka ABBY w ich wykonaniu!! Naprawdę uważam, że aranżacja jest wyśmienita. Można po prostu zamknąć oczy i słuchać, słuchać słuchać. Najlepiej jednak tych oczy nie zamykać, bo kreacje aktorskie też są bardzo udane i patrząc można się nieźle uśmiać:) Po obejrzeniu tego filmu doszło do mnie jakim fenomenem była ABBA. Każdy ich utwór to przebój. Do tego dopiero film uzmysłowił mi jak świetne to są teksty. Brawo dla tych, którzy wpadli na taki pomysł i tak świetnie dopasowali scenariusz do utworów. Od razu pomyślałam sobie jak wyglądałby film z piosenkami mojego ulubionego zespołu Queen...
Ogólnie film na 5 z plusem!!!



Kocie sprawy

Już dawno dawno temu trafiłam na koci album Kamaftut. Nie powiem, wlazł głęboko w moją głowę, a że w mojej nabliższej rodzinie kotów nie brakuje postanowiłam, że ja zrobię podobny. Powstawał i powstawał. Albo brak było zdjęć albo weny albo czasu. Udało się jednak ukończyć. Nawet tytuł dałam mu taki sam. Jeśli Kamaftut uznasz to za plagiat natychmiast zdejmę album z sieci. Chciałam tylko powiedzieć, że pomaziałam jak radziłaś i naprawdę działa super:)



Oto efekt:













piątek, 31 października 2008

01.11

Czy w trwaniu
Czy to we wrzątku zdarzeń
Twarze, twarze
Wciąż widzę Wasze twarze
Płyną tu, gdzieś z głębi wspomnień
Z otchłani snu
Idą nocą do mnie...

niedziela, 19 października 2008

Zwyczaje czytelnicze

Od Prowincjonalnej Nauczycielki otrzymałam zaproszenie do zabawy. Należy udzielić odpowiedzi na kilka pytań na temat czytania. Aby łańcuszek się nie urwał zapraszamy dwie kolejne osoby do zabawy.

1. O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?

Najczęściej czytam wieczorem kiedy dziecko zaśnie i dookoła jest cisza i spokój.  Zdarza mi się czytać również w dzień ale to raczej tylko w weekendy i wtedy kiedy mam wolne.

2. Gdzie czytasz?

Wieczorem czytam w łóżku, jeśli jest to dzień czytam siedząc w fotelu. Czytam też czasami w środkach komunikacji miejskiej o ile nie jest tłoczno...

3. Jeśli czytasz (na leżąco) w łóżku, to czytasz najchętniej na plecach czy na brzuchu?

W związku z tym, że nadal nie mam rozwiązanej sprawy ze światłem to czytam raczej leżąc na plecach, bo wtedy lampa świeci mi na  książkę,  a nie w oczy:)  Lubię czytać leżąc na brzuchu ale to raczej w dzień wtedy kiedy jest dużo światła i jakkolwiek się położę widzę co czytam:)

4. Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?

Ostatnio najchętniej czytam książki o podróżach. Aczkolwiek każdy rodzaj książki potrafi mnie zauroczyć i pochłonąć jeśli tylko jest napisany językiem który do mnie przemawia. 

5. Jaką książkę ostatni kupiłaś/-eś?

Ostatnio kupiłam książkę Wojciecha Cejrowskiego "Gringo wśród dzikich plemion"

6. Co czytałaś/-eś ostatnio?

Ostatnio przeczytałam "Przesunąć horyzont" Martyny Wojciechowskiej oraz "Gottland" Mariusza Szczygły.

7. Co czytasz aktualnie?

Aktualnie czytam testy na prawo jazdy kategorii B :)  a w wolnych chwilach wspomnane wyżej "Gringo wśród dzikich plemion" W. Cejrowskiego :)

8. Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi? Jeśli używasz zakładek, to jakie one są?

Używam zakładek - czasami jest to typowa zakładka specjalnie do tego stworzona. Jeśli jednak gdzieś mi się wszystkie zapodzieją za zakładkę robi wszystko np. bilet autobusowy lub paragon ze sklepu :)

9. Co sądzisz o książkach do słuchania?

Świetna sprawa dla tych, którzy akurat czytać nie mogą, bo albo mają zajęte oczy czymś innym np.  prowadzeniem samochodu, albo te oczy chcą po prostu zamknąć i dać i odpocząć albo i to jest to do czego mam zamiar wykorzystać audiobook to do zapoznania się z utworami, których w żaden sposób nie jestem w stanie przeczytać... są to takie dzieła jak np. Trylogia Henryka Sienkiewicza...

10. Co sądzisz o ebookach?

ebooki przydatne są dla mnie tylko i wyłącznie wtedy jeśli ich zawartość jest czysto naukowa.

Wychodzę z założenia, że książki czytamy dla przyjemności, a ślęczenie nad ekranem monitora jak dla mnie przyjemnością jest baaardzo wątpliwą... 

Przekazując pałeczkę dalej zapraszam do zabawy Kalio oraz Tores

sobota, 18 października 2008

E jak Euforia

Kolejna Scrapliterka. Tym razem "E". Oczywiście nic mi nie wychodzi po kolei, bo nijak ma się E po B ;) ale albo nie mam fotki albo nie mam pomysłu na jak oscrapowac dane zdjęcie;) Usilnie jednak trwają prace nad zaległościami...





niedziela, 12 października 2008

Odreagować na czekoladowo...

Po przejściach ostatniego tygodnia postanowiłam coś zrobić aby w jakiś sposób odreagować.  Dokończyłam datownik, który leżał od kilku miesięcy w szafie i czekał chyba na taką właśnie chwilę. Z czekolady ma tylko kolor, a podnosi poziom endorfin równie skutecznie... 











Matka wraca do życia...

Dziecko zaraziło się w przedszkolu wirusowym zapaleniem jamy ustnej. Tydzień wycięty z życiorysu. Cały język w pęcherzach, które pękały powodując straszliwy ból. Cztery dni nic nie jadła tylko non stop płakała. Nawet mówić przestała. Był moment, że przestała pić, ale postraszyłam ją szpitalem - wiem, że nie powinnam jej straszyć i to w dodatku szpitalem ale już nie wiedziałam co robić... jeśli przestałaby pić szpital by nas nie ominął.

W dodatku na wizycie pani doktor powiedziała, że zbliża się weekend to zapisze mi antybiotyk jeśli ponownie pojawiłaby się gorączka i brzydki zapach z ust. Znaczy to, że doszło do wtórnego zakażenia bakteriami i trzeba podać antybiotyk.  Bezradność rodzica w tym momencie jest nie do opisania. Dziecko cierpi a człowiek nie może mu w  żaden sposób pomóc, bo przy wirusach leczenie jest objawowe. I jak tu dziecku wytłumaczyć, że smarowanie gencjaną jest jedynym lekarstwem w tym momencie na to i że ma grzecznie otworzyć buzię? Oczywiście dzieci mają to do siebie, że nie robią tego o co są proszone, bo po prostu tego nie rozumieją. Dlatego kończyło się na smarowaniu wnętrza buzi fioletem na siłę. Można sobie tylko wyobrazić jak wygląda taka scena. 

Na szczęście do zakażenia bakteriami nie doszło, ale to tylko dlatego, że non stop po kilka razy dziennie gencjana szła w ruch. Dzisiaj Wiktoria zjadła śniadanie - pierwsze od kilku dni. Zaczęła też mówić znaczy to, że jest lepiej. Rany się zmniejszają. Matka wraca do życia.....

niedziela, 5 października 2008

Wyzwanie...


Scrappassion to forum na którym ciagle coś się dzieje. Nigdy nie nadążam za tymi dziewczynami;) Podziwiam wszystko co robią, w czym biorą udział, ale nigdy nie jestem w stanie zebrać się do kupy i nadążyć za nimi, za tym co robią i  jak robią;)

W związku z tym, że pojawiło się wyzwanie niezobowiązujące, polegające na tym, że każdego tygodnia scrapujemy jedną literkę alfabetu postanowiłam coś z tym zrobić. Oczywiście w myślach i nawet już w zeszycie zapisany mam cały alfabet i przy każdym zdjęcia które posłużą do zabawy w scrapowe literki. Dziewczyny scrapują już jednak literkę "E", a ja zrobiłam jeden scrap 30x30 "B jak..." Gdyby tak oscrapować cały alfabet powstałby bardzo fajny album... tylko znając mój słomiany zapał nie wiem co z tego będzie.....

Na razie jest jeden:  Natchnięta zostałam przez Mumę za co jej baardzo dziękuję. Jej praca pt. "Bałagan" dała mi twórczego kopa. Dziękuję Muma








Kartek ciąg dalszy...

Odwiedzam różne blogi. Dziewczyny są niesamowite. Robią tyle pięknych rzeczy. Mają tyle pomysłów. Jak to dobrze, że wymyślono INTERNET. Skarbnica inspiracji, pomysłów, ludzi z pasją...
Moje nowe odkrycie to house of art. Mnóstwo pomysłów, rad, wskazówek, kursów obrazkowych.


A oto moja nowa porcja kartek. Powstało kilka z ptaszkiem:





oraz początek nowej serii z dziewczynką:


piątek, 3 października 2008

Losowanie !!!!

Pierwszy raz biorę udział w konkursie;) Drycha rozdaje piękne anioły. Zapraszam do niej na bloga;)

niedziela, 28 września 2008

Kartki

Dzisiaj wzięło mnie znowu na kartki. Na takie proste kartki.
Zainspirowana Gulkowymi kartkami zrobiłam kilka swoich.
Trwają prace nad kolejnymi... super odprężająca sprawa taki hurt kartkowy ;)